Joshua Millburn Fields i Ryan Nicodemus „Everything That Remains: A Memoir by The Minimalists”
Najważniejsze wyniki, które otrzymujemy po wrzuceniu w angielskojęzycznego Wujka Google'a hasła „minimalism”, to adresy blogów. Jest też kilka stron opisujących minimalistyczny kierunek w sztuce. O dziwo, minimalizm jako ideologia nie doczekał się jeszcze własnego hasła w Wikipedii. Na właściwy trop naprowadza dopiero hasło „Simple Living”. Mówiąc krótko: minimaliści to ludzie, którzy z własnego wyboru ograniczają konsumpcję i stan posiadania, starając się kierować realnymi potrzebami, a nie zachciankami, modą czy dyktatem społecznym (generalnie, im bogatsze stają się społeczeństwa, tym bardziej wzrasta poprzeczka - w PRL-u za szczyt aspiracji uchodził duży Fiat, a teraz na „zielonej wyspie” marzy się przynajmniej o porządnym modelu BMW; jeżeli komuś z młodszego pokolenia wydaje się, że w ubiegłej epoce wszyscy byli równo biedni i nikt się nie snobował, to polecam w celach edukacyjnych obejrzenie kilku odcinków serialu „007 zgłoś się”, ze zwróceniem szczególnej uwagi na przedstawienie tzw. hajlajfu). W opozycji „mieć czy być” minimaliści kładą nacisk na „być”: rezygnują z rzeczy materialnych, poświęcając za to więcej czasu i energii ważnym sprawom, przeżyciom i doświadczeniom, takim jak dbanie o higienę psychiczną, zdrowie, relacje międzyludzkie, rozwojowi intelektualnemu i duchowemu, uprawianiu hobby i pasjom.
Często deklarowanym celem minimalistów jest dążenie do równowagi pomiędzy pracą a czasem wolnym. Zgodnie z zasadą „dobrego nigdy nie za wiele”, cel ten przeradza się niekiedy w dążenie do posiadania wyłącznie czasu wolnego, czyli rzucenia pracy na etat i albo życie z oszczędności (przy maksymalnym ograniczeniu wydatków), albo prowadzenie jakiegoś nieabsorbującego biznesu, w rodzaju bloga, internetowego sklepu z rękodziełem. Niektórzy minimaliści deklarują także dążenie do samorealizacji przez podróże po świecie albo napisanie bestselleru.
Ideologia minimalizmu nawiązuje bez wątpienia do tradycji hipisowskiej. Pamiętam jakiś film dokumentalny z lat 70-ych i brodatego, długowłosego młodzieńca, który deklarował przed kamerami, że jest rozczarowany życiem w Ameryce, zamierza wyjechać do taniego Maroka, kupić sobie wielbłąda, aby żyć w harmonii z naturą i lokalną populacją. Był to, wypisz-wymaluj, wczesny minimalista-globtroter. Przykłady minimalistycznych ciągotek można też znaleźć i po drugiej stronie barykady, wśród robiących kariery konserwatywnych baby boomersów. Transformacja Lestera Burnhama, bohatera filmu „American Beauty”, który rzucił pracę w agencji reklamowej dla baru fast food, za odprawę kupując wymarzonego Pontiaca Firebird, po czym zaczął oglądać się za koleżankami swojej córki, dbać o tężyznę fizyczną i rozszerzanie stanów świadomości, to, wypisz-wymaluj, droga wczesnego minimalisty post-korporacyjnego w poszukiwaniu swojego prawdziwego „ja”.
Autorzy „Everything that Remains” wybrali opcję ekstremalną. W ogólnie niesprzyjającym klimacie gospodarczym jeden z nich sam zwolnił się z pracy, a drugiego wkrótce potem zwolniono. Bezrobocie stanowiło jednak w ich przypadku uwieńczenie dłuższego procesu „upraszczania” egzystencji – dobrowolnie pozbyli się zbędnych rzeczy i luksusów (obaj należeli wcześniej do dobrze zarabiającej kadry kierowniczej), tak więc w krytycznym momencie byli przygotowani na poszukiwanie sensu życia, w 100 % mobilni i otwarci na nowe doświadczenia (na marginesie, jeśli szanowny czytelnik wyczuwa w moich słowach sarkazm, to instynkt go nie myli).
Jaki mam problem z rzeczonym modelem? No cóż, przede wszystkim pochodzę z kraju, w którym dążenie do szczęścia nie zostało zapisane w konstytucji jako niezbywalne prawo każdego obywatela, jak w Stanach Zjednoczonych, stąd patrzę na problem z innej perspektywy. Trudno jest mi zrozumieć, jak w sytuacji globalnego kryzysu finansowego można zachęcać ludzi, żeby pozbyli się stałego źródła dochodów i zawierzyli losowi, bo jeśli ktoś idzie za swoją pasją, to cały wszechświat go wspiera, w tym finansowo (sic!). Ilu niezrealizowanych pisarzy/malarzy/fotografów/filmowców umarło w biedzie? Czy podróże z plecakiem dookoła świata naprawdę pozwalają poznać jakieś uniwersalne prawdy? Na marginesie, jak jeszcze raz przeczytam w kolejnej naiwnej relacji z samopoznawczej podróży, że żyjący w nędzy mieszkańcy Trzeciego Świata są szczęśliwsi i życzliwsi niż mieszkańcy wielkich miast Zachodu, to chyba zwymiotuję. Jasne, już pędzę do Indii albo Peru, żeby nauczyć się, jak żyć z uśmiechem na ustach mimo nóg w rynsztoku (patrz Oscar Wilde „We are all in the gutter, but some of us are looking at the stars”).
OK, Joshua Millburn Fields i Ryan Nicodemus sami stwierdzają, że decyzja o rzuceniu pracy nie jest dla każdego, ale kuszą swoim sukcesem – ich blog The Minimalists odwiedziło już ponad cztery miliony ludzi, pojawiają się w telewizji i jeżdżą w tournee ze swoimi książkami. Stali się twarzą minimalizmu, przyćmiewając swoich wcześniejszych mentorów Leo Babautę czy Joshuę Beckera. Przy tym „Everything that Remains” jest rodzajem literackiej autobiografii, bez nachalnej propagandy, i czyta się nieźle. Główny bohater opisuje swoje dzieciństwo w biedzie, brak stabilności za sprawą matki alkoholiczki, potem błyskawiczną karierę, szybkie małżeństwo, rychły rozwód i powolne narastanie kryzysu, który doprowadził go do radykalnej przemiany.
Podsumowując, czy normalny człowiek może wynieść coś dla siebie z minimalizmu? Pomijając amerykańskie mrzonki na temat magicznej mocy przyciągania sukcesu przez ludzi, którzy idą za głosem serca i robią to, co kochają, owszem, tak – minimalizm przynosi kilka zdroworozsądkowych lekcji życiowych. Najważniejsza z nich to przemyślenie faktycznych potrzeb i unikanie długów, zwłaszcza długów konsumpcyjnych. Jeżeli cię na coś nie stać, to najwyraźniej nie powinieneś tego kupować. Długi kradną naszą przyszłość, o czym na pewno mogą zaświadczyć posiadacze kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich na trochę za duże względem ich potrzeb mieszkania. I czy na pewno pierwsze mieszkanie musi być urządzone na wysoki połysk, żeby zrobić wrażenie na koleżankach z pracy? Czy nie warto zacisnąć zębów i pojeździć jeszcze parę lat tym starym (tzn. pięcioletnim) gratem, który jak na złość nie chce się zepsuć?
There are thousands and thousands of people out there leading lives of quiet, screaming desperation, where they work long, hard hours at jobs they hate to enable them to buy things they don't need to impress people they don't like, Nigel MarshSektor bankowy, zupełnie jak dobra wróżka, znalazł sposób, żeby spełniać nasze marzenia. Za dotknięciem magicznej różdżki kredytowej, nie trzeba już najpierw ciężko i długo pracować, żeby odłożyć pieniądze na zakup. Przecież w przyszłości będzie nam się powodziło równie dobrze, jeśli nie lepiej. Co znaczy ta drobna rata kredytowa? Po podwyżce w przyszłym roku nawet jej nie zauważę! Bywa tak, że spłacamy kredyt za rzecz, którą dawno wymieniliśmy na nowszy model. Też na kredyt. Absolutny hit dla mnie to kupno na kredyt urlopu. Osobiście dziwię się, że takim kredytującym się urlopowiczom drink nie staje kością w gardle na plaży na myśl, że będą go spłacać przez kolejny rok.
P.S. Odpowiadając na pytanie zadane w tytule tego postu: hipisów nie można wprawdzie nazwać prekursorami minimalizmu, bo ruch ten jest znacznie starszy (biblią świeckich minimalistów jest książka Henry'ego Davida Thoreau „Walden” z 1854 r.), ale na pewno życie w hipisowskich komunach odpowiada definicji powrotu do prostego stylu życia. Bardziej niż wyrafinowane zachowania konsumpcyjne hipsterów, którzy często zaliczają się do elit zarobkowych i lubią to pokazać. Hipsterom bliżej jest pod tym względem do yuppies, są tylko bardziej ekologicznie i społecznie uświadomieni.
Adresy dla początkującego minimalisty
Klasyczne pozycje książkowe:
Joe Dominguez, Vicki Robin „Your Money or Your Life”
Duane Elgin „Voluntary simplicity”
Strony internetowe i blogi:
Strona Leo Babauty „Zen Habits”
Strona Francine Jay, autorki „The Joy of Less”
Strona Meg Wolfe, autorki „The Minimalist Woman”
Strona Joshuy Beckera, autora „Simplify. 7 Guiding Principles to Help Anyone Declutter Their Home and Life”
Strona Tammy Strobel, autorki „You Can Buy Happiness (and It's Cheap)”
Niemieckojęzyczna strona Wernera Tiki Küstenmachera, autora „Simplify Your Life”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz