Kilka dni temu przy śniadaniu My Significant Other oderwał na chwilę wzrok od laptopa i stwierdził, że jeżeli zamierzam poprawić swoje wykształcenie to jak najszybciej, bo – jak stwierdzili naukowcy – po 45. roku życia słabną zdolności kognitywne. Stwierdziłam, że mnie to nie dotyczy, bo przecież pracuję umysłowo, a jak wiadomo narzędzia często używane nie rdzewieją. Następnego dnia wyszukałam nawet artykuł w Internecie polemizujący z tym odkryciem. Niemniej jednak w sobotę (14 stycznia) zaszło coś, co sprawiło, że zaczęłam podejrzewać, że dotknął mnie nie tylko (przedwczesny) spadek zdolności kognitywnych, ale wręcz alzheimer [A propos alzheimera to niedawno, w kontekście polskich wspominek świąteczno-noworocznych zasłyszałam przepyszny dowcip (oczywiście zupełnie niepoprawny politycznie): Pytanie: „Czy lepiej jest mieć parkinsona czy alzheimera?” Odpowiedź: „Oczywiście, że parkinsona, bo lepiej połowę wylać, niż zapomnieć się napić!”. W kontekście alkoholowym załączam ponadto link do wypowiedzi eksperta: Gawęda o winie]. Po południowej kawie (dla rozbudzenia - tak, tak, to nie pomyłka – w weekendy pijam kawę koło południa, wkrótce po przebudzeniu :-) i pół litra świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy wymieszanego z siemieniem lnianym, zarodkami pszennymi i otrębami owsianymi (dla zdrowia) wybrałam się do supermarketu na zakupy. Wrzuciłam do koszyka niezbędne wiktuały, po czym poszłam zwiedzać dział AGD w poszukiwaniu okazji na wyprzedaży. Wózek z kurtką i ukrytą w torbach na zakupy torebką (zawierającą portfel, klucze do mieszkania, klucze do samochodu) zostawiłam „na chwilę” w dogodnym miejscu, żeby nie musieć się z nim przedzierać przez tłumy ludzi. Z tym, że kiedy po niego wróciłam, zastałam dwa inne samotne wózki, ale nie mój! Lekko zaniepokojona zrobiłam jedną rundkę wokół działu AGD, potem drugą. Koszyka ani śladu. Ponieważ sama pamiętam przypadki, kiedy zdarzało mi się wrzucać własne zakupy do cudzego koszyka (a potem za to przepraszać), a raz nawet odjechać z cudzym wózkiem kilka metrów (jak dzisiaj pamiętam, że miało to miejsce przy dziale rybnym i byłam wtedy głęboko pochłonięta kwestią, czy lepiej kupić całego trzykilogramowego łososia po 4 euro za kilogram, czy półkilogramowy filet za 10 euro), podeszłam do sprawy trochę niefrasobliwie, zagadnęłam tylko jedną ze sprzedawczyń, co mam zrobić, bo ktoś zabrał mi koszyk. Pani zaprowadziła mnie do ochroniarza, który potraktował mnie bardzo poważnie, aż się zdziwiłam. Zgłosił „incydent” w centrum ochrony i poprosił o ogłoszenie zaginięcia koszyka z megafonu, spisał moje dane i poradził pójście na policję w sprawie ukradzionych dokumentów. W tym momencie zaczęłam się już mocno martwić i spytałam, czy często zdarzają się takie wypadki. Ku memu zdziwieniu - bardzo często. Jak się dowiedziałam, tylko w ubiegłym tygodniu zginęły trzy koszyki, a z koszyków zawartość torebek (karty kredytowe, dokumenty). Chociaż były też podobno przypadki, kiedy ktoś koszyk zabrał przez pomyłkę, a potem zwrócił na miejsce... Pomimo ściskającego uczucia w żołądku postanowiłam, że będę dobrej myśli (bo przecież piątek trzynastego był dzień wcześniej!!!) i wróciłam do patrolowania działu AGD. Kiedy kończyłam pierwszą rundkę, znalazłam mój koszyk. Był to zaiste widok cieszący oczy. Stał w miejscu, które – jak byłam pewna! – sprawdzałam wcześniej, ale nie w miejscu, co do którego byłam przekonana, że go tam zostawiłam. Było to natomiast na pewno miejsce, w którym się na dłużej zatrzymałam, oglądając lodówki. I nie wiem w końcu – czy to początki alzheimera, czy ktoś naprawdę zabrał mój koszyk? Dałam znać sympatycznemu ochroniarzowi, a ten przypomniał mi, żeby sprawdzić zawartość torebki. Sprawdziłam. Wszystko było na swoim miejscu. Więc w końcu jestem szczęściarą czy ofiarą? Już nigdy się nie dowiem... Przyjmijmy roboczo, że szczęściarą...
P.S.1 Chciałabym zauważyć, że ten luksusowy wycieczkowiec osiadł na skale w pobliżu Toskanii w piątek trzynastego! To tylko ewakuacja przeciągnęła się na sobotę. A historia kapitana może przypominać trochę historię Lorda Jima z powieści Conrada...
P.S.2 Z tymi neuronami to jest podobno tak, że naukowcy nie spodziewali się, że (niewielki, bo niewielki – o 3,7 procent) spadek zdolności kognitywnych ma miejsce tak wcześnie, czyli już po 45. roku życia, stąd ten cały hałas. Oczywiście w badanej grupie byli tacy, którym w ogóle nie spadło i tacy, którym spadło znacznie bardziej niż o 3,7 %. Warto zapamiętać, że wszystko, co źle wpływa na układ krążenia, czyli palenie papierosów, tłusta i słona dieta oraz brak ruchu, równie źle wpływa na mózg. Ja w każdym razie zamierzam pozostać optymistką...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz