Przeczytałam właśnie dwie książki Francine Jay „Miss Minimalist: Inspiration to Downsize, Declutter, and Simplify” i „The Joy of Less, a Minimalist Living Guide: How to Declutter, Organize and Simplify Your Life”. Jak dotąd, są najlepsze z tych, które trafiły w moje ręce, a czytam na ten temat sporo.
W gruncie rzeczy jednak mniejsza o praktyczne walory tych książek, uświadomiłam sobie bowiem, że w całym tym upraszczaniu i minimalizowaniu chodzi o coś więcej – o postawę „antykonsumpcyjną”.
O wolność. O rewolucję. O moją (i waszą) przyszłość. A doszłam do tego przez inne lektury: Niezbędnik Inteligenta Polityki „Trzęsienie kapitalizmu” i Benjamina Barbera „Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli”.
O kryzysie każdy wie, nie będę przynudzać. Znacznie ciekawsze są diagnozy tego kryzysu – teorii jest wiele, zupełnie jak w odcinku serialu „Doktor House” (adekwatne do sytuacji jest nawet ulubione powiedzonko House'a „Wszyscy kłamią”). Będą testowane różne sposoby leczenia. Niewykluczone jednak, że pacjent nie przeżyje i, w najlepszym przypadku, posłuży jako materiał do przeszczepów. Na koniec, kiedy prawda wyjdzie już na jaw (być może dopiero na stole sekcyjnym), każdy z diagnostyków stwierdzi z niewzruszoną pewnością „A nie mówiłem?”. Póki co, działamy na ślepo. Niektórzy twierdzą, że kapitalizm się kończy. Co przyjdzie potem, na razie nie wiadomo (chociaż istnieją już pewne – bardzo rozbieżne – teorie).
Czy ktoś jeszcze pamięta tekst Międzynarodówki? Według Barbera kiedyś walczyliśmy z opresją państwa o wolność i demokrację, a teraz prowadzimy samobójczą walkę przeciwko państwu w imię skrajnie indywidualistycznej wolności, sprowadzonej do konsumpcji. Doprowadziło nas do tego miejsca pranie mózgów zgotowane obywatelom przez system, którego podstawowym problemem jest nadprodukcja. Żeby znaleźć zbyt, marketingowcy infantylizują społeczeństwo, bo w dzieciach (czasami zupełnie dorosłych dzieciach) łatwiej wzbudzić jest sztuczne potrzeby, które muszą zostać NATYCHMIAST zaspokojone. Barber jest oczywiście naukowcem i pisze tak, żeby, broń Boże, nie było go za łatwo zrozumieć (masa przypisów, szerokie tło historyczne, wiele abstrakcyjnych i karkołomnych tez, które efektownie i konsekwentnie udowadnia – chociaż przyznam uczciwie, że kiedy powołuje się na Freuda, a robi to dosyć często – traci moją uwagę). Można jednak wysnuć z jego pracy szereg wniosków praktycznych, które (o dziwo! ;-)) pokrywają się ze znanymi od wieków mądrościami, jak np.: nie wszystko złoto, co się świeci; nie daj sobie robić wody z mózgu; nie warto chodzić na skróty; co nagle, to po diable. Albo bardziej poetycznie:
Zajmij się nierobieniem niczego,Tak więc, towarzysze i towarzyszki, musimy być czujni. Wróg nie śpi.
Usiłuj nic nie usiłować,
Kosztuj to, co nie ma smaku,
Uważaj to, co nieważne, za ważne,
Wiele razy wykorzystuj niewiele,
Odpłacaj dobrem za zło,
Planuj, co zrobisz, gdy będzie trudno,
Gdy jeszcze jest łatwo,
Rób to, co wielkie,
Gdy jeszcze jest małe.
Lao-Tzu (VI w. przed Chrystusem)